wtorek, 31 maja 2016

Kiedy chcesz sięgnąć gwiazd ale niestety nie pracujesz w NASA


Najgorszą rzeczą w robieniu czegoś jest świadomość, że pomimo ciągłego pięcia się w górę, stoi się w miejscu. W dole. W szerokim i głębokim dole.
Taki post bo głównie chciałabym pokazać, że choć czasem może to tak wyglądać to u nas wcale nie jest idealnie no i chciałam gdzieś to z siebie wyrzucić.


Nie, nie mogę powiedzieć, że Syriusz mnie zawodzi bo to jaki progres zrobił, na przykład w przeciągu jakichś dwóch lat jest niesamowite.
Kiedyś sztuczki czy ćwiczenie w zupełnie obcym miejscu, ba po za murami bezpiecznego ogródka było prawie niemożliwe z powodu otaczających go rozproszeń. Dzisiaj mam psa, który może wbić do szkoły na lekcję i zachwycać panią od biologii swoim mini pokazem (chyba dba o moją dobrą ocenę), pójść na teren wrogiego sobie psa i pracować przed kompletnie nieznajomymi ludźmi czy po prostu poćwiczyć na jakiejś łące.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że problemu w tej kwestii nie mamy.

Motywacja ? Nauka nowych sztuczek ?
Syriusz jest zawsze chętny, zwarty i gotowy. Lista komend i trików dobija setki.
Byle nie za darmo (w wolontariacie przecież nie pracuje) :D
Z wielkiej motywacji smaczkowej zrobiła się nam już wielka motywacja smaczkowa i super motywacja zabawkowa.

Ostatnio stało się nawet coś w co święcie nie wierzyłam.
Syriusz był niejadkiem, oczywiście z serii tych "wszystko pycha, karma ble" i jednocześnie żebrakiem napędzanym przez tatę, mamę, dziadków... no wszyscy wiemy jak rodzinka szkoduje małe, biedne i zagłodzone pieski.
Wiecie co wystarczyło ? Na czas posiłków pies z komendą "zostań" w innym pomieszczeniu, po ludzkim obiedzie psi, stawiana miska, wóz albo przewóz, jak pogardzi, miska zabierana.
Myślę, że dużym błędem było to iż kiedyś miska stała z karmą (lub pusta) non stop.
Teraz dzięki takim dwóm prostym krokom czasem po obiedzie zapominam, że "zostawiłam" gdzieś psa - jest tak cicho i grzecznie, no i co najważniejsze okazało się jednak, że karma jest zjadliwa i jest pysznym pieskowym obiadkiem.

W przeszłości podróżowania samochodem Syriusz nie znosił, teraz nie ma problemu nawet kiedy ktoś wychodzi lub gdy samochód stoi - grzeczne leżenie na kocyku.

Kiedyś również każdy duży pies na spacerze był obszczekiwany, Syriusz chciał go zamordować, napinał smycz, w ogóle tracił mózg gdy na horyzoncie pojawiał się inny psowaty.
Powodem tego był słaby socjal - Syriusz jedynak, w okolicy brak psiarzy przez dłuższą część życia jeden psi przyjaciel - Reksio.
Zaczęliśmy nad tym pracować i nagle każdy pies mijany na ulicy olewany, na wyjazdach z psami totalna olewka, nawet w tym roku, gdy byliśmy w Gdańsku i na plaży mijaliśmy wiele psów - zachowanie wręcz wzorowe. Można to na przykład zobaczyć na filmiku "Sobieszewskie szaleństwa".

Idea publikacji naszych dokonań fajna, wiele osób pisało mi już, że podziwia, że zmieniło zdanie o yorkach, że [...] - bardzo mnie to cieszy.

Jest jedna rzecz.
Jestem prawie pewna, że na żadnym obozie, seminarium czy zawodach z Syriuszem nikt nas nie zobaczy. Powód ?

Z jednej strony jest to brak jakichkolwiek psich klubów, stowarzyszeń, psiarzy w promieniu 100 km (no chyba, że na Litwie, bo w tamtym roku z 40 minut drogi od nas były zawody weight pullingu ale niestety nie znamy z Serkiem zbyt dobrze litewskiego). Ale z drugiej...
Doskonale pokazało mi to zeszłoroczne, warszawskie DCDC - byłam przekonana, że skoro jest tak dobrze w kontaktach jeden/dwa psy to Syriusz zachowa mózg.
Wymęczy się podróżą (300 km) i będzie spokojniejszy. A gdzie.
Tylko zobaczył grupki psów i już chciał do każdego podlecieć, zobaczyć, powąchać.
Totalne bezmózgowie. Z czasem trochę się uspokoił, usiadł z innymi do fotki, ale nadal było źle.
Byłam smutna, zła i było mi cholernie wstyd bo mówiłam, że nasz socjal był dobry.
Tak myślałam.
Ciekawe co pomyśleli sobie o nas ludzie, których spotkaliśmy...

Nie uważam jednak, że ta porażka wynikła z winy Syriusza.
To ja nie sprostałam zadaniu.
To jest też wina tego, że w naszych okolicach nie ma tylu psiarzy żeby umówić się chociaż na spacer z co najmniej trzema psami.

Ostatnio miałam przerwę w aktywności na stronce, rzadziej wstawiam posty bo myślę czasem czy kogoś to tak naprawdę ciekawi, taka totalna amatorszczyzna, żadnego bywania w wielkim psim świecie...

Dodatkowo wszystkie informacje, zdjęcia, posty z psich zawodów, eventów i rzeczy tym podobnym wywołują u mnie mini załamki, że jednak ten poziom jest dla nas jak na razie totalnie nieosiągalny.
Tu nie grają roli nawet kilometry, bo co mi z tego skoro będzie dużo psów i Syriusz po prostu nie da rady się skupić bo nigdy nie miał kontaktu z tyloma psami na raz.

Zamierzam zmienić liczebnik w związku frazeologicznym "do trzech razy sztuka" na "dwóch".
Jeszcze nie wiem czy uda się w tym roku pojechać na Latające Psy ale spróbuję.
Ostatnio przybyło psów do spacerowania.
Chcę zamienić te wakacje w socjalową rewolucję i jak najczęściej chodzić z Syriuszem na psie spacery i na maksa dać mu się przyzwyczaić.
Nie mam pojęcia czy to coś zmieni.

Często przychodzi taka chwila gdy patrząc na tego wrednego, małego yorasa kompletnie się rozpływam. Chociaż czasem dopadają nas chwile słabości W ŻYCIU nie cofnęła bym czasu.
To ile razem osiągnęliśmy, chociażby w przydomowym ogrodzie jest dla mnie niesamowite i ogólnie bardzo zmieniło moje życie. Osiągnięcie dobrego, psiego socjalu i zachowanie psiego mózgu w obecności grupki większej niż pięć psów to chyba moje największe psie marzenie :)

Po chwili słabości i rezygnacji, pojawia się pytanie, czy my nie damy rady ?


9 komentarzy:

  1. Widziałam was na DCDC, stalas gdzieś 2 metry ode mnie. Faktycznie Syriusz byl trochę zaaferowany tym co się działo no ale bez przesady! To Nowa sytuacja dla niego,nikt nie jest idealny. Ja uważam że zachowywał się bardzo dobrze, chociaż widziałam was przez jakiś czas. Dla mnie jesteście olbrzymią motywacja.
    Syriusz jest takim małym geniuszem - a Ty umiesz zadbać o bloga, stronę i te idealne zdjęcia. Perfect!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta, w sumie wolę mieszkać w niewielkim mieszkaniu w Warszawie i mieć do dyspozycji kluby agility, parki i inne szkółki niż duży dom i ogródek a najbliższy psi park w promieniu parudziesięciu km.

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję Wam, że mieszkacie na takim ''odludziu'' (''odpsiu''? xdd)
    Dacie jednak radę. My, blogerzy, w was wierzymy. I uda Wam się. Bądź dobrej myśli - wszystko jest możliwe. Każdy popełnia błędy, ale i każdy ma prawo je popełniać. I naprawiać oczywiście też. Życzę Wam dużo motywacji, szczęścia i sukcesów. No bo, powiedz... Byliście w gazecie - ''Przyjacielu Psie'' i łamiecie stereotypy (ps., moje zdanie o yorkach zmieniło się na jeszcze lepsze przez was - dziękuję!). Prowadzisz jeden z najbardziej popularnych blogów (i moich ulubionych ^^). No i sama stwierdź, nie dacie rady? Poradzicie sobie! Optymizm jeszcze nikomu nie zaszkodził. Próbujcie, starajcie się, wkładajcie całe serce i jeszcze więcej w pracę - i uda Wam się!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama mam bardzo daleko do wszelakich klubów, z racji tego że mieszkam na wsi. Na treningi agility tłukę się z psem 3 przesiadkami prawie 2h (w jedną stronę), aby poćwiczyć godzinę, ale nie poddajemy się, bo osiągamy bardzo dużo.
    Moja suka miała źle przeprowadzoną socjalizacje, ale walczymy by kiedyś było dobrze, chociaż według mnie zrobiłyśmy ogromny krok do przodu :).
    Trzymam za was kciuki, na pewno kiedyś uda wam się osiągnąć, to czego pragniecie i "sięgnąć gwiazd".

    H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż się pod koniec wzruszyłam, bo sama przypomniałam sobie wszystkie chwile z moimi sukełami...też mam teraz chwile słabości, ze wszystkim stoimy w miejscu, ogólnie zrobiło się średnio :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też mam wszędzie daleko, bo mieszkam w malutkiej miejscowości :-)
    Też mam problemy ze znalezieniem psich znajomych. Nie ma co się załamywać. Nie musicie być we wszystkim najlepsi, ważne żebyś Ty czula się dumna z Syrka, a jest z czego na prawdę :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. z tą miską i jedzeniem to widzisz okazało się takie proste :) czasami najtrudniej przekonać człowieka, że mała zamiana zasad to nie będzie krzywda dla psa i pies się przyzwyczai.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sposób z miską jest świetny i my również go zastosowałyśmy, teraz karma jest jedzona regularnie i bez żadnych protestów. My akurat jesteśmy na tym etapie na którym straciłam motywację i zapęd mimo że kilka tygodni wcześniej odkryłam, że mam w domu psa który jest super nastawiony na nauke...
    Zazdroszę że macie już prawie 100 sztuczek, a ja co jakiś czas tracę motywację do ich nauki :(

    Zapraszam do nas :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może uda wam się, to jeszcze wypracować? Nie warto się załamywać czy poddawać od razu. Nadzieję, trzeba mieć w końcu to ona, umiera ostatnia.

    OdpowiedzUsuń